Pod koniec mrocznego dnia zadzwonił nieznany numer telefonu z USA i padło zaskakujące PYTANIE….
Po nieprzespanej nocy, rozpoczęłam dzień pt. „nie ma nadziei”. Rzadkość to u mnie ostatnio, bo królują radość, entuzjazm i wysoki poziom pozytywnych wibracji. A jednak pojawił się taki nastrój i nie potrafiłam dopatrzyć się w niczym sensu. Tak myślałam jeszcze rano. Im bardziej jednak dzień rozwijał się i im bardziej czułam napierającą falę niedoprecyzowanej frustracji, tym bardziej rozumiałam, że to nie o sens tu chodzi. A o rozczarowanie.
Rozczarowująca dysproporcja pomiędzy „input” a „output”
O bolesną dysproporcję pomiędzy tym, co robię i ile wkładam, a tego efektami. Od ośmiu tygodni wszystkie transakcje rozwalają mi się. Mężczyźni, których lubię nieco „bardziej”, rozczarowują nieobecnością oraz nie dotrzymywaniem słowa i terminów. Klienci ślubni rozczarowują nadużywaniem mojej wiedzy, pracy i znikaniem. Osiem tygodni bullshitu i rosnących rachunków bez pokrycia.
Chciałam przyjrzeć się temu jakoś mądrze i świadomie, wiecie – co to za lekcja i takie tam – ale w kulminacyjnym punkcie tak bardzo sama stałam się wściekłą frustracją, że zniknęłam. Została tylko emocja. Zrobiło się naprawdę mrocznie…
Zmęczenie na dnie
Prosiłam o pomoc. Przyjaciół, górę, anioły, siebie samą. Włączyłam odpowiednią muzykę, sięgnęłam po różne znane mi narzędzia i metody. I dalej wyłam. Przyjaciele starali się pomóc, słuchali, ale Ci, którzy mieli wczoraj okazję ze mną dłużej porozmawiać wiedzą, że ciężko było odpowiedzieć na moje szekspirowskie udramatyzowanie, mocne… mocne słowa oraz bardzo dużo łez. Dotknęłam dna. Wytaplałam się w tym. W żalu, łzach, absolutnie agresywnym i bezwględnym odrzuceniu wszystkiego, co pozytywne. Aż się zmęczyłam.
I zadzwonił telefon. Nieznany mi amerykański numer.
– Hi Anna, I’m Allison, I’m calling from NY. Are you willing to publish a book?
– ??
– We are here to help.
Sekwencja wydarzeń
Kilka godzin wcześniej dostałam maila. Z organizacji, która jest powiązana z Louise Hay, której newsletter prenumeruję. Oferowali darmowy guidebook o pisaniu i wydawaniu książek (zupełny przypadek, o którym nie miałam pojęcia w kontekście mojego zainteresowania afirmacjami i prezentacjami Louise Hay). Trochę z rozpędu, a może właśnie kierowana swoim zniechęceniem do jakiejkolwiek aktywności w ramach rozczarowującej pracy wypełniłam mini ankietę, żeby dostać poradnik. taaaak, chciałabym wydać książkę … od jakichś 20 lat… tak, w całej mojej frustracji zadeklarowałam to i owo, odpowiadając im ale i sobie na ważne pytania…..
I oni to przeczytali. I zadzwonili z wydawnictwa. W tym samym czasie dostałam maila z MindValley o tytule „Let your life purpose FIND you”. A na YouTube włączył mi się Michael Beckwith z „Empowering Questions” (linki poniżej).
Sami sobie dajemy lub odbieramy MOC
Zaczęłam słuchać. Słuchać, co świat do mnie mówi. Poczułam się znów sobą. I zaopiekowana. Przypomniałam sobie, że wierzę w codzienne cuda i że wszechświat mi pomaga. Od dawna. I to czasem spektakularnie. Że mam ogromną moc sprawczą…. Że wszyscy mamy.
To właśnie chcę WAM przekazać. Że dostajemy pomoc, dostajemy to, czego potrzebujemy, a nawet więcej niż nam się wydaje, że potrzebujemy. Że w sumie to sami sobie tę (po)MOC dajemy lub ją sobie ODBIERAMY.
Możemy to spieprzyć, oczywiście.
Trzeba podnieść dupę i otworzyć drzwi, kiedy ktoś puka
A konkretniej – żeby MOC i pomoc działała potrzeba dwóch rzeczy:
1. Wcisnąć „ON”
Musisz działać. W trybie off nic się nie wydarzy. Musisz podjąć jakąś akcję. Wstać, zrobić krok, trzasnąć jakimiś drzwiami, albo umyć okno, poprosić o pomoc, zacząć biegać, stawać na głowie, wypełnić ankietę, wysłać maila, wyjść z domu, poprosić kogoś o rękę, albo o rozwód, kupić bilet na pociąg, albo z niego wyskoczyć. To konieczne, choćbyś nie wiedział po co. Choćbyś nie miał pojęcia jaki jest kolejny krok, ani do czego to ma finalnie doprowadzić. Naprawdę nie musisz znać dokładnie całej trasy, kiedy wyruszasz. Po prostu rusz. Się. Włącz tryb „Akcja”.
2. Wybrać „OK”
Potrzebujesz przyjąć. Posłuchać, co do Ciebie wtedy mówią, zrobić co Ci proponują, wziąć co wręczają. Z otwartym sercem i umysłem. Z ciekawością. Bez uprzedzeń i oczekiwań. Potrzebujesz zrobić „download” pliku, który wszechświat do Ciebie wysłał. Wybierz przycisk „OK” zamiast „Anuluj”.
Jesteśmy tu, by pomagać
Świat powiedział mi wczoraj: WE ARE HERE TO HELP. Przekazuję dalej. To wiadomość dla nas wszystkich. Nie musisz w to wierzyć. Tak, jak nie musisz wierzyć w grawitację. Po prostu pozwól jej zadziałać. Nie stawiaj oporu. Nic. Nic więcej. Kochaj siebie i nie walcz z rzeczywistością, jak uczy Byron Katie.
No, a mnie znów jest dobrze. Zabawne są takie oderwane dni ;))
Inspiracje:
Louise Hay „How To Love Yourself”
MindValley
Michael Beckwith „Questions to Ask the Universe to Help Unfold your Biggest Gifts”
Byron Katie: „Kłamstwa o miłości”, ”Radość każdego dnia”
„What is right for me comes to me in perfect time, space and sequence”
PS. Dziś jest już nowy dzień, a ja dostałam właśnie zapytanie o ślub w Dubaju … na 100 osób i budżet 1mln. Może to zlecenie wyjdzie a może nie wyjdzie … good thing bad thing, who knows… ale świat uśmiecha się i mruga do mnie okiem podsyłając znów ekscytujące „spektakularności”. Niech się dzieje magia w naszym życiu!
Super!!! 😍
PolubieniePolubione przez 1 osoba