O ZAkochaniu, czyli gdzie jedzie Twoja winda?

Pisanie Szekspirem (Gdzieś bywał w te niegrzecznie ciepłe dni…?) przypomniało mi, że inny mój przyjaciel rzekł mi ostatnio: mężczyźni, kiedy Cię poznają, mają tylko dwa wyjścia. Albo uznać cię za zbyt dziwną, albo zakochać się.

Przyjaciel przyjaźni się tylko z dziwnymi osobami, więc spokojna jestem o jego serce, ale z chęcią zweryfikowałabym tę tezę, a także jej wyniki dookreślające moją dziwność i moc rozkochiwania. Bo przecież w zakochiwaniu się nie ma nic złego. Sama zakochuję się nagminnie i całkiem lekko. A nawet lekkomyślnie. Zakochałam się na przykład w weekend w aktorze, który u Szekspira grał i śpiewał. Być może to w roli lub bohaterze zatonęły moje zmysły… a może właśnie w chłopcu, co wcale na co dzień nie mówi Szekspirem.

Czas „ZAnim będziesz kochać” z ograniczonym terminem do spożycia

Tak czy inaczej zakochać się to wcale nie kochać, ani nawet nie lekko kochać. ZAkochać, to skrót jest nieznośny od „ZAnim będziesz Kochać”. Zanim więc to się stanie, pobądź sobie w stanie uniesienia miętowego, w wyolbrzymianiu, w tuningowaniu i powiększaniu pikseli urody, cnót i jakości ukochanego i ukochanej. Skacz, doskakuj, dostaraj się, tańcz, prowadź, przewracaj i obracaj, marz, rozmarzaj się i rozmazuj łzami śmiechu, karm motyle w brzuchu i karm siebie jej obecnością, albo karm jego tym, co sama ugotowałaś, a gotuj z sercem, i serce gotuj, bo może zaraz przyjdzie jego kolej. Korzystaj bo ‘ZAkochanie’ ma ograniczony okres do spożycia.

Wszyscy jeździmy windą i czasem mylimy piętra

ZAkochiwanie się jest urocze w swej intensywności, lecz zwodliwe w istocie niestałości. To jak jazda windą – wszystko się unosi, czujesz że lecisz, podróżujesz nad ziemią, ale jesteś dopiero w drodze. Na piętro, które wybrałeś. W przedsionku przed drzwiami, które otworzysz, a które ubrałeś już w pakiet idealności, więc wysiadasz pełen nadziei i coś cię z powrotem do windy wpycha. Ziąb i chłód jak od królowej (lub króla) śniegu, a może ochroniarze pana niedostępnego, a  może brud i ubóstwo, a z nimi niejasność zawartości piętra każą cofnąć się i wrócić do windy, która na szczęście ma jeszcze wiele guzików.

A może wysiadasz i zwiedzasz piętro, oswajasz salon, poznajesz sypialnię, czas sobie mija, a Ty wciąż pragniesz powrócić do windy. Albo gdzie indziej, byle nie tutaj, bo dusisz się i okna nie możesz otworzyć. Bo może za niskie to piętro, może trzeba wjechać wyżej… A może przeoczyłeś coś na parterze, dobry ambitny człowieku, może niekoniecznie na dachu musisz spotkać miłość życia. Może nie tylko w „The View” doświadczysz wymarzonej kobiecości, może nie tam wybrała się dojrzała męskość. A może… dokładnie tam, tylko właśnie zjeżdża windą… Gonisz, uciekasz, testujesz piętra, z przycisków windy czytasz już jak z Braille’a. Więc czasem masz dość i idziesz schodami….

schodami do domu.

Będziesz chodził, aż w końcu dotrzesz do tego pokoju, do tej kuchni, tego dywanu. Wtedy TO powiesz. Bardzo wyraźnie. Że jesteś w domu. Nie będzie w nim windy, ani schodów. Będzie ogród, kosiarka i śmieci do wyniesienia. A w śmieciach leżeć będzie „ZA”,  które odciąłeś, by zostało kochanie.

IMG_0255

Photo: Omar Prestwitch; Kudłata

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s