Mój dobry przyjaciel powiedział mi kiedyś, że nie ma gorszego widoku niż kobieta, której jest niewygodnie. Miał na myśli głównie obcasy, na których niejedne piękne nogi nie potrafią poruszać się – a przynajmniej nie bez wysiłku – tracąc przy tym grację i lekkość bytu. Lecz to nie tylko umiejętność poruszania się na szpilkach. Na pewno nie raz widziałeś na imprezie kobietę (a może sama byłaś tą kobietą?) która regularnie co 38 sekund obciąga krótką i obcisłą sukienkę, jak gdyby chcąc upewnić się, że nie odkrywa zbyt wiele.
Odkrywa zbyt wiele, mój aniele. Odkrywa twój zły wybór. Niefortunną decyzję, by założyć coś w czym nie jesteś sobą. Twój ruch może zmienić zakres odkrycia o maksymalnie półtora centymetra. I to na pół minuty, bo kiedy kolejny raz przestąpisz z nogi na nogę, sukienka wróci o te półtora centymetra do góry. Taką sukienkę dziś wybrałaś i założyłaś. Albo przyjaciółka cię namówiła, albo chłopak uparł, albo może sukienka jest w tym sezonie modna, albo chciałaś zwrócić na siebie uwagę. I zwracasz. Tym, że nie jest ci wygodnie i swobodnie.
Zgadzam się z moim starym przyjacielem:
Nie ma gorszego widoku niż człowiek,
któremu jest w życiu niewygodnie
Taki człowiek ciągle poprawia się publicznie. Tylko zamiast naciągać za krótki T-shirt, mówi, co musi w życiu zmienić: że powinien poszukać nowej pracy, że szef nie rozumie, że nowy biznes musi rozkręci, że w tym roku wszystko zmieni, że nowe auto powinien kupić, że mieszkanie za małe, że jest na diecie i jeszcze 3 kilo musi zrzucić, że trzeba zacząć uczyć się angielskiego, że dziś jest zmęczony i nie wygląda najlepiej, ale innego dnia gdybyśmy go spotkali to… blabla. Musi, trzeba, powinien…
Podobnie jak piękna pani obciągała spódnicę tak rozmówca, któremu w życiu niewygodnie będzie sięgał po temat, który chciałby by leżał na nim lepiej, a nie leży i będzie cię tym obciąganiem za krótkiej sukienki męczył aż zanudzi.
Taki człowiek jest też permanentnie w stanie samokontroli. Nadpobudliwie reaguje na wszelki cień krytyki, wygląda na pobudzonego i nader często łatwo się irytuje. Szczególnie kiedy w lustrze rozmówcy odbije się jego niewygoda, czyli zobaczy, że ma na przykład krótsze spodnie niż kolega. Albo starszy model samochodu.
Wreszcie, taki człowiek jest mentalnie półobecny. Bo przecież w międzyczasie kiedy z tobą rozmawia, myśli o tym, jak mu niewygodnie i czy ta koszula nie za mocno opina się na brzuchu, czy ten guzik zaraz nie wyskoczy i nie pokaże owłosionego torsu wszystkim na widowni?
Mentalna półobecność
To chyba najczęstszy objaw, który z dużym prawdopodobieństwem wszyscy kiedyś choć raz przeżyliśmy: mentalna półobecność. Bo kiedy masz za ciasne spodnie i czujesz się niekomfortowo, automatycznie myślisz, że może przydałoby się dociąć, schudnąć, zmienić ciało. Dopasować je do za małego ubrania, do zbyt wąskich spodni, do za ciasnej koszuli, za krótkiej spódnicy. Siedzisz na spotkaniu i myślisz od czego zacząć zmianę, czego od jutra nie robić, a co zacząć robić. Wypisujesz niewidoczną dłonią punkty do odhaczenia, szepczesz do siebie w duchu te wszystkie nieprzyjemności potrzebne do zmotywowania się do zmiany, bo przecież ciasno Ci… a ciasno być nie powinno… i przestajesz istnieć tu i teraz. Spotkanie przestaje być twoim momentem.
A gdybyś siedział w idealnych spodniach, luźnej spódnicy, koszuli nie ograniczającej wdechów? Czy przeżywałbyś wtedy inaczej rzeczywistość?
Zamiast docinać się, zdejmij za ciasne spodnie
Tak jest z całym życiem. Jeżeli dusisz się w jakiejś przestrzeni, jeżeli twoje otoczenie Cię ogranicza, ciasno ci w pracy, mieście, kraju, związku, to masz dwa wyjścia.
Opcja nr 1 – Próbować dociąć się.
Możesz nieustannie próbować dociąć samego siebie do zastanej formy, jak do za ciasnej sukienki. Możesz tu sobie coś uciąć, tam odessać, tu ograniczyć i codziennie rugać się za to, że nie pasujesz do kupionej wersji rzeczywistości.
Możesz też założyć maskę przeciwgazową, kiedy nie masz już czym oddychać w za ciasnej przestrzeni. Noszenie masek to w sumie dość popularne zajęcie, które wiele osób codziennie raportuje sekwencją selfie zamieszczanych w social mediach. Zasadniczo możesz w całym tym procesie nie zauważyć, że żyjesz, bo skupiłeś się na tym jak wyglądać na tego gościa, któremu jest wygodnie, kiedy jest mu cholernie ciasno i but go uwiera.
Opcja nr 2 – Zdjąć za ciasne i założyć luźniejsze ubranie.
Możesz dać sobie większą przestrzeń, w której będziesz swobodnie oddychał i niepotrzebne będą Ci maski. Ani przeciwgazowe, ani prowizerunkowe. Możesz wyjechać z miasta, w którym dusisz się. Możesz otworzyć okno i wyjrzeć poza swoje pudełko.
Możesz zdjąć z siebie zbroję idealnego pracownika, albo potulnej żony, ściągnąć spódnicę uciskającą pępek wolności i błogości. Uwolnić ciało, a z nim umysł, duszę i mentalność. Możesz przestać wstydzić się, że nie pasujesz, a rzeczywistość źle na tobie leży. Bo może nie chodzisz w swoich ubraniach, albo posłuchałeś złej rady, albo robisz zakupy w niewłaściwych sklepach.
Niewygoda nie jest zła
To ona prowadzi do rozwoju. Wszystko zależy tylko od tego jak sobie z nią poradzisz.
Zamiast zakładać maskę przeciwgazową, wyjdź na zewnątrz.
Zamiast docinać się, zdejmij za ciasne ubranie.
Zamiast przewracać się na obcasach, idź na boso.
A potem sam zaprojektuj i uszyj takie spodnie i taką rzeczywistość, w której będzie ci wygodnie.