fragment
(…)
– Dlaczego zjeżdżasz z tej drogi?
– Widoki na ocean są przereklamowane. Po pięciu minutach przywykniesz, a każdy kolejny kilometr wyda ci się taki sam. A ja będę musiał pokonywać kilka zakrętów na minutę.
Sprawdził na mapie. Tam jest dużo zakrętów. Ostrych zakrętów. Nie chciał kręcić kierownicą, redukować biegów. W rzeczywistości zakręty napawały go paraliżującym strachem. Ale nie strachem o siebie. Bał się w życiu niewielu rzeczy. Nie bał się śmierci, nie bał życia. Strachem napawały go sytuacje, które budziły w nim obrzydzenie, a obrzydzenie wywoływało na przykład akceptowanie bylejakości. Zakręty były kwintesencją bylejakości. Były po prostu kiepską wersją drogi. Dobre drogi powinny być proste, mieć dobrą nawierzchnię i spełniać jeszcze kilka innych parametrów, ale już sam fakt bycia prostą automatycznie dawał drodze wstęp do pierwszej ligii. A on nie miał ochoty obcować z rzeczami spoza pierwszej ligii. Szkoda życia na byle co, kiedy można mieć to, co najlepsze. Prosta zasada, której trzymanie się podnosiło komfort jego funkcjonowania i dawało dużą satysfakcję. Satysfakcję.. a może nawet szczęście? Nie, raczej jednak satysfakcję.
Nieprzewidywalna długość dawała poczucie niepewności, którego nie lubił. Czekanie choćby kilkudziesięciu sekund dłużej niżby się spodziewał, na to gdzie zakręt zakończy swoje zakręcanie, czyniły z kręcenia kierownicą niewygodną czynność… Każda sekunda trzymania rąk na niej zamieniała się w minutę rozważań nad tym, że nie warto wchodzić w zakręt, kiedy nie zna się dystansu dzielącego kierowcę od końca skręconej drogi. Bo co, jeżeli okaże się, że trzeba tak jechać w nieskończoność?
Niecierpliwość była jednym z najbardziej mu niemiłych uczuć, które postanowił wyeliminować ze swojego życia wiele lat temu. Przestał więc na cokolwiek czekać, by niechcący nie wpaść w sidła niecierpliwości. Kiedy miał na coś czekać, zwyczajnie z tego rezygnował. Czy to ze stolika w ulubionej restauracji, czy z kogoś, kto nie dotarł na czas. Nie pragnął niczego tak mocno, by nie móc się tego doczekać. Unicestwiał każdy objaw pragnień nie wpisanych w harmonogram zajęć i planów. Tymczasem zakręt mógł stać się potencjalnym powodem zniecierpliwienia.
Brak odpowiednio zarysowanego horyzontu i nieuchronnie zakrzywiona perspektywa pozbawiały go tego, co lubił w swoim życiu najbardziej – widzieć przejrzyście i wyraźnie dokąd idzie. Lub jedzie. Jedzie szybko. Szkoda czasu na przemieszczanie się wolniej, kiedy można szybciej. To był kolejny ważny mankament nieprostych dróg. Dróg pokręconych, uwikłanych w leśne cienie i mroki, częściowo zapiaszczonych.
Było coś jeszcze. Wiedział jak łatwo można wypaść z drogi. Zbyt wielu nieodpowiedzialnych kierowców może nadjechać z naprzeciwka. Kamienie na skałach nad zakrętem są za słabo zabezpieczone, a przeglądając ostatnie analizy wypadków wyliczył, że 35% osób ginie na zakrętach z powodu spadających na drogę lub samochód odłamków skał. Co więcej zazwyczaj są to kamienie wielkości pięści, rzadko w swojej średnicy przekraczające 15 cm. A jednak potrafią rozregulować czyjś układ nerwowy, zdeformować wyuczone reakcje i zmienić całkowicie osobiste plany. Oczywiście, znając swoje wyważone reakcje prawdopodobnie poradziłby sobie z kamieniem, nie wpadł w powszechną panikę, zatrzymał samochód, a nie robił uniki zjeżdżając z drogi. Ale nie widział powodu stawiać się w takiej sytuacji. Nie podobała mu się myśl, że zginąłby z powodu kamienia wielkości zaciśniętej dłoni. Przewidział dla siebie śmierć w bardziej spektakularnych warunkach.
Nie, nie może nazwać się zakrętowym tchórzem, bo regularnie jeździ drogami z ostrymi zakrętami na HY34, przy skarpie na której stoi jego dom. Sam dopilnował planu budowy tego odcinka drogi, rozmawiał z inżynierami, a zanim wszedł w pierwszy zakręt znał jego kąt nachylenia, długość w stopach i metrach oraz oszacował najbardziej optymalny moment redukcji biegu. Jazda po tej drodze jest przyjemnością. I dowodem na to, że nie jest tchórzem i nie boi się. Dowodem w sprawie, w której sam stworzył sobie sąd, sam broni się nieoskarżając. Wyrok wysłuchuje i wypowiada w obecności tylko siebie. Nikogo nie powinien obchodzić problem jego zakrętów. Zresztą nie ma żadnego problemu. Po prostu omija zakręty.
(…)
*
Photo: Gian-Reto Tarnutze, Justin Luebke