Poczuj wolność, czyli o nowej wersji nas samych

Jesteśmy jak nieustannie update’owane oprogramowanie na telefonie

Codziennie umieramy i rodzimy się na nowo. Nie patetyzujmy jednak i nie nazywajmy tego zmartwychwstaniem. Wystarczy pokornie zaakceptować, że w każdej chwili jakaś nasza część znika, a na jej miejsce pojawia się nowa. Jesteśmy jak nieustannie update’owane oprogramowanie na telefonie. Nowa wersja, jak świeże ciasto wyjęte z piekarnika. Życzmy więc sobie smacznego, bo każda nasza wersja trwa tylko chwilkę, krótki ulotny moment smakowania siebie, ciebie, jego, jej w tu i teraz. Jutro będzie zawsze inaczej.

Przyjrzyjmy się temu, jak codziennie dokonują się mikroskopijne zmiany, które malują – jak pędzel wielkanocne jajka – pixele nowej wersji nas samych. Perspektywa czasu pozwala  zobaczyć ten obraz w całości.

 

1234 dni różnicy. 1 778 340 minut dystansu.

Patrzę na swoje dwa zdjęcia, które dzieli ponad trzy lata i równocześnie kilka śmierci i narodzin, wiele wyzwań, przygód, strachów, śmiechu, szczęścia, emocji i słów. Nie chodzi o to, czy jest ładniej, lepiej, gorzej, mniej czy więcej… Chodzi o to, że jest inaczej. Wartość tego zestawienia zawiera w sobie milion nowego i pożegnany milion starego. To ekscytująca przygoda, którą przebywamy z każdym kolejnym tysiącem dni, a wspomnienia z nich zapisują się w naszych twarzach i ciele. Więc potem patrzysz na siebie i widzisz prywatny album doświadczeń w jednym zdjęciu.

IMG_7689

Co kiedyś wydawało się jedyną możliwą wersją ciebie samego, dziś jest zapomnianą opcją

Spróbuj. Popatrz z dystansu na swoje zdjęcie sprzed 2, 5, 8 lat. Spójrz w swoje oczy. Ile rzeczy, funkcji, jakości, myśli, tkanek zmieniło się w tobie? Ile rzeczy umarło, co się odrodziło? Co stworzyłeś, co dałeś innym, a czym sam zostałeś obdarowany? Co cię zasiliło, a co osłabiło?

Przyjrzyj się każdej zmianie, która zaszła w tobie, twoim ciele duszy, głowie, w pracy, rodzinie, portfelu, szafie, kuchni, w relacjach,  uczuciach, emocjach i smakach. Zobacz jakich dokonywałeś wyborów, jakie nosisz w sobie historie, popatrz na swoje blizny i zmarszczki.

Z czym żegnałeś się myśląc, że ból nie minie, a co nowego potem pojawiło się w to miejsce? Co wydawało się jedyną możliwą wersją ciebie samego, a jak wyglądasz dziś i kim się stałeś?

Może wierzyłeś, że potrafisz mieszkać tylko w jednym kraju i zawsze będziesz już miał dom z ogródkiem? Może nie wyobrażałeś sobie, że mógłbyś zarabiać cztery razy więcej, albo wydawało cię się, że do końca życia będziesz budził się obok pewnej blondynki z grzywką? Może myślałeś, że nigdy nie podniesiesz się po stracie wszystkich oszczędności włożonych w nieudany startup, może poroniłaś, może złamałaś komuś serce, a może po prostu złamałaś obcas, albo deskę snowboardową.

Spójrz na to z dystansu 1 778 340 minut i zobacz, że każde z tych zdarzeń ma dziś takie znaczenie jakie mu sam nadałeś, i że to znaczenie z czasem ewoluowało. Dramat sprzed roku dziś może być błogosławieństwem. Jedyna właściwa prawda z wczoraj, dziś jest pogrzebanym kłamstwem. Żyjesz w przekonaniu, że masz czarne włosy, dopóki nie ufarbujesz ich na miedziany kolor. Płaczesz dopóki nie zaczniesz się śmiać.

Wszystko minie. To jest piękne. Odetchnij.

Thai --46

Potrzebujemy śmierci jak przycisku DELETE

Śmierć jest w nas wpisana. Śmierć jest jak przycisk DELETE na klawiaturze. Używasz go płynnie, pisząc historię swojego życia, bo czasem trzeba skasować źle napisany fragment, albo poprawić słowo, a nawet zmienić tytuł. Bez tego przycisku, bez usuwania zbędności, nie tylko nie byłoby wystarczająco miejsca na nowe, ale przede wszystkim tekst byłby niestrawialny, a jego czytanie – i przeżywanie – nie do zniesienia.

Wyobraź sobie, że nie możesz skasować ani jednej litery, ani pół słowa w żadnym mailu, raporcie, prezentacji, wpisie na blogu, czy smsie do znajomych. Co raz wstukasz na zawsze tam pozostanie. Straszne, prawda? Chaos, bajzel, nieporozumienia, obłędnie dużo błędów… God Bless the „Delete”.

Esencja w 147 słowach

Kocham przycisk Delete. Uwielbiam kasować i odrzucać niepotrzebne. Z jednej strony dlatego, że robię miejsce na nowe, a z drugiej strony chodzi o to uczucie wolności, jakie daje odważne uśmiercenie czegoś, co uznaję za zbędne.

Chodziłam w dawnych czasach na wspaniałe i oryginalnie prowadzone zajęcia, na których pisaliśmy na zadany temat w 147 słowach*. Nie mniej i nie więcej. Zawsze po napisaniu okazywało się, że mam za dużo słów. Patrzyłam na tekst i wiedziałam, że muszę skasować 20 albo 30 wyrazów. Tylko których, skoro tekst wydawał się idealny? Zaczynałam od przymiotników, a potem ciosałam jak rzeźbiarz ze wszystkich stron. To, co zostało było zawsze, bezkompromisowo zawsze, znacznie lepsze od oryginału. Po zabiciu kilkudziesięciu słów pozostawała tylko esencja. Smakowała jak doskonałe espresso w obliczu wcześniejszej rozcieńczonej kawy rozpuszczalnej.

Zostaw tylko jedno dobre zdjęcie

Selekcja negatywna jest większą sztuką niż ta pozytywna. Z jakiegoś powodu łatwiej nam godzić się na coś, przyjmować, brać i mówić TAK, a dużo trudniej, wyrzucić coś, oddać, skasować, wystawić tabliczkę NIE. Dlatego ludzie pokazują znajomym 349 zdjęć z wakacji, 4 ujęcia tej samej sytuacji, 8 fotek syna dmuchającego świeczki na torcie z pierwszych urodzin… Wiesz jakie to nudne prawda? Znasz to uczucie znużenia, kiedy widzisz o milimetr przesuniętą nogę i może trochę ładniejszy uśmiech pozującej koleżanki na pięćdziesiątym szóstym instagramie z przedlustra….

Więc zamiast tego wybierz jedno ujęcie z tych uroczych urodzin i pokaż 10 dobrych zdjęć z miesięcznego pobytu na Martynice. Pokaż esencję. Nie bój się skasować tych siedmiu jotpegów w obawie, że może nie wybrałeś najlepszego. Wystarczy, że wybrałeś dobre. Jutro zapomnisz o tych skasowanych. A pokazując zdjęcia nie będziesz musiał za każdym razem ponownie podejmować decyzji: „które?”. W twojej pamięci, historiach, tak jak w komputerze pozostanie esencja. Klarowny obraz.

 

Poczuj wolność i nie rozcieńczaj się

I wiesz co jeszcze? Pozostanie w tobie satysfakcja, że żyjesz nierozcieńczony. Poczujesz lekkość i wolność wynikające z akceptacji znikających w twoim koszu rzeczy, ludzi, zdarzeń, emocji i całych mikrokosmosów.

Patrzę na swoje 1234 dni różnicy i uśmiecham się z wdzięcznością za nową wersję.  Z ekscytacją czekam na kolejne trzy lata i życzę Wam wszystkim wewnętrznej radości z nowego oraz akceptacji dla skasowanego.  Tak z okazji Wielkanocy.

 
* 147 to zajęcia autorskiego pomysłu Romka Kurkiewicza, za które to Romku nostalgicznie dziękuję!

Photo: Teddy Kelley, Eliza Dubelska i Kudłata

 

 

 

 

2 Komentarze Dodaj własny

  1. Anonim pisze:

    Udało się to napisać bez delete?)

    Polubienie

    1. Kudłata pisze:

      Oczywiście, że nie 🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz